Na początku mojej drogi w branży nieruchomości polegałem bardziej na instynkcie i korporacyjnym doświadczeniu marketingowca niż na wyuczonych schematach agencyjnych. To podejście, oparte na analizie i jakości, miało wkrótce przynieść zaskakujący zwrot akcji. To był chyba drugi rok mojej przygody z nieruchomościami. Doskonale pamiętam ten słoneczny sobotni poranek. Siedziałem przy kawie, wertowałem oferty, gdy w oczy wpadło mi ogłoszenie o sprzedaży domu w prestiżowej Magdalence.
Opis nieruchomości był literackim arcydziełem – pochłonąłem go, a w głowie kreowały się idylliczne obrazy. Ktoś miał niekwestionowany talent pisarski. Jednak te zdjęcia… Były fatalne. Nie oddawały piękna ani potencjału opisywanego miejsca. Nie mogłem się powstrzymać. Korzystając z formularza, wysłałem wiadomość. Byłem szczery: oferta jest świetnie skrojona, ale należy w taki a taki sposób poprawić zdjęcia – wtedy sprzeda się w trzy dni. Jakież było moje zdziwienie, gdy w odpowiedzi otrzymałem zaproszenie na spotkanie i rozmowę o współpracy! No to jedziemy.
Właściciele mieli już spore doświadczenie z pośrednikami i delikatnie mówiąc, wyrobione (i niekoniecznie korzystne) zdanie o całej branży. Wiedziałem, że muszę postawić na merytorykę i transparentność. Nasza rozmowa była konkretna: moje założenia marketingowe kontra ich precyzyjne plany na przyszłość. Postawiliśmy na umowę na próbę. Start!
Dom był wyjątkowy: 300 m² powierzchni, zaprojektowane i wykonane przez samych Właścicieli, co gwarantowało funkcjonalność i solidność. Usytuowany był na rozległej, 1860 m² zadrzewionej działce z pięknym ogrodem i dużym tarasem. Wnętrze mówiło o dbałości o szczegóły. Przemyślana przestrzeń, spiżarnia, pralnia, liczne garderoby. Przepiękne drewniane schody, meble i szafy wnękowe wykonane na zamówienie. Duże okna zapewniały doskonały dopływ naturalnego światła, a przeszklona ściana w jadalni tworzyła idealną przestrzeń do spotkań. Ruszyłem z procesem: dopracowanie dokumentacji, stworzenie profesjonalnego materiału marketingowego i intensywna komunikacja, w tym poprzez system MLS.
W przypadku tego domu kluczową rolę odegrał system wymiany ofert między agentami – MLS (Multiple Listing Service). Inny agent, który poszukiwał dla swojego klienta idealnej nieruchomości „w cieniu drzew i ze śpiewem ptaków”, zobaczył moją, profesjonalnie przygotowaną, ofertę. Szybko nawiązał kontakt i zaproponował transakcję. Wspólnie dopełniliśmy wszystkich formalności, prowadząc transakcję do szczęśliwego finału. Akt notarialny podpisaliśmy w dniu, w którym Właściciele mieli już wykupiony bilet lotniczy w jedną stronę. Ten dom sprzedał się, by sfinansować ich nowe, życiowe marzenia.
Jakość zawsze się obroni, a merytoryka potrafi przełamać najsilniejszy sceptycyzm. Niezależnie od doświadczeń z przeszłości, profesjonalnie prowadzony proces i doskonały materiał marketingowy są kluczem do szybkiej i efektywnej sprzedaży.